Kamila Ciołko-Borkowska

Moja Wizytówka 
 

O Mnie

Kamila Ciołko-Borkowska
urodzona w 1985r. na Mazurach, gdzie spędziła całe dotychczasowe życie, teraz poszukuje trolli w krainie lodu. Nieuleczalna optymistka. Zakochana w słowach, tak pisanych, jak i mówionych. Nieidealna matka i żona. Wielka fanka pasztetu i rękodzieła. Uczestniczka warsztatów Biura Literackiego „Pracownia otwarta wierszem” 2018. Swoją twórczością dzieli się na blogu oraz w audycji radiowej oraz w audycji: "Pisząca z fiordami" w Bookradiu. Jej opowiadania można też znaleźć w antologiach: „Rubieże rzeczywistości (numery 1,2 oraz3)” oraz „Nie otwieraj na stronie sigma”. Wydała także tomik wierszy: „Wszystko już było” oraz powieści: „Przezwykłe przygody nieboszczki Marysi” oraz "Gdzie diabeł nie może".

Dorobek literacki

Udział w antologiach: 
"Rubieże rzeczywistości 1" opowiadania: "Dobry chłopak", "Bez koordynacji" oraz "Targowisko próżności"
"Rubieże rzeczywistości 2" opowiadanie: "Pechowe zauroczenie"
"Rubieże rzeczywistości 3" opowiadanie: "Patrz pod nogi"
"Nie otwieraj na stronie σ" opowiadanie: "Kocie sprawy"
Tomik poezji:
"Wszystko już było"
"Płynę przez noc"
Powieść:
"Przezwykłe przygody nieboszczki Marysi"
"Gdzie diabeł nie może"
 






To, co mówię, wróci także do mnie – wywiad


Kamila Ciołko-Borkowska pisze opowiadania, wiersze, ale nie są jej obce też dłuższe formy. Jej twórczość jest nietuzinkowa, jedyna w swoim rodzaju i składnia do refleksji. Tak właśnie było podczas mojej lektury książek „Przezwykłe przygodny nieboszczki Marysi” oraz „Gdzie diabeł nie może” o przygodach zmarłej dla świata kobiety. To one sprawiły, że postanowiłyśmy ze sobą porozmawiać o rzeczach ważnych dla każdego człowieka. I mimo że można tę historię uznać za religijną, to jednak wcale tak nie jest. W rzeczywistości autorka porusza w niej istotne kwestie przemijania, nieśmiertelności, pędu do doskonałości w zupełnie laicki sposób. O tym właśnie opowiada podczas naszego spotkania. Zapraszamy. Będzie ciekawie.
Z racji tego, że wielu moich czytelników nie do końca kojarzy Twoją osobę oraz twórczość, to opowiedz kilka słów o sobie.

Kamila Ciołko-Borkowska: Nazywam się Kamila Ciołko-Borkowska i pochodzę z Mazur. Aktualnie mieszkam na Islandii, gdzie próbuję pogodzić swoją pracę i wszelkie pasje, które wynajduję. Jedną z tych pasji jest bezapelacyjnie pisanie, które odkryłam u siebie na początku podstawówki. Prywatnie jestem mamą jedenastolatka, a zawodowo nauczycielką w przedszkolu. Aktualnie, poza pisaniem, bawię się też fotografią, ponieważ dzierganie, jak się okazało, jest nie dla mnie. Jeśli chodzi o mój dorobek pisarski, to piszę prozę, ale też poezję. Do tej pory wydały się dwa moje tomiki wierszy: „Wszystko już było” oraz „Płynę przez noc”. Mam też kilka opowiadań wydanych na papierze w kilka antologiach. „Kocie sprawy” w „Nie otwieraj na stronie σ„. „Dobry chłopak”, „Bez koordynacji” oraz „Targowisko próżności” w „Rubieże rzeczywistości. Antologia. Tom 1”. „Pechowe zauroczenie” w „Rubieże rzeczywistości. Antologia. Tom 2” i na koniec „Patrz pod nogi” w antologii „Rubieże rzeczywistości. Antologia. Tom 3”. Mam też na koncie opowiadanie pt. „Dobra synowa” w e-booku „Groza tamtych świąt”. Wydałam również (znaczy wydawnictwo wydało, a ja się z tego cieszę) dwie powieści będące historią jednej bohaterki: „Przezwykłe przygodny nieboszczki Marysi” oraz „Gdzie diabeł nie może”. Można też mnie czasem zobaczyć na FB, gdzie pojawiam się, by poopowiadać na tematy związane z pisaniem. Natomiast w Bookradiu można mnie usłyszeć, ponieważ prowadzę tam audycję pt. „Pisząca z fiordami”.

Skąd wziął się u Ciebie pomysł na pisanie i co uważasz za swój debiut literacki?
Historia z moim pisaniem jest dość specyficzna. Zaczęło się od tego, że w czwartej czy piątej klasie jako pracę domową z polskiego dostaliśmy napisanie wypracowania. Mieliśmy na to weekend i cały ten czas spędziłam na pisaniu. Z każdym zdaniem szłam do mojej mamy, pytając o opinię. Większość z tych zdań zostało wykreślonych. W efekcie miałam tekścik spisany wielkimi, kanciastymi literami na jedną stronę A5 i dość wszystkiego. Był to dla mnie okropny i wyczerpujący weekend, ale w rezultacie kolejne wypracowania pisałam już sama. Były już pisane sprawniej, a z biegiem czasu złapałam bakcyla.
Co do debiutu literackiego, to również umiejscawiam go w czasie szkoły podstawowej. Kiedy polonistka, szykując gazetkę szkolną, umieściła na niej mój rymowany wiersz. Dumę, którą wtedy czułam pamiętam do dziś i z całą szczerością mogę powiedzieć, że nigdy więcej póki co nie doświadczyłam aż tak intensywnie radości z jakiejkolwiek publikacji.

Nazywasz siebie bardziej autorką książek czy pisarką? Dlaczego?
To bardzo trudne pytanie. Dylemat z nazwaniem się autorem czy też pisarzem towarzyszy chyba każdemu, kto pisze. Nie jestem więc wyjątkiem. Wcale nie pomaga fakt, że używam tych określeń zamiennie. Jestem więc i autorką i pisarką. Obydwa pasują.
Twoje obie książki „Przezwykłe przygody nieboszczki Marysi” oraz „Gdzie diabeł nie może” to dość nietypowe opowieści o „życiu po życiu”. Co spowodowało, że zajęłaś się akurat tym tematem?
Historia Marysi zaczęła się zupełnym przypadkiem. Wzięłam bowiem udział w zabawie pisarskiej, w której miałam opisać konkretny temat w konkretnej konwencji. Tak właśnie powstała Marysia i jej nieżycie. Później temat mnie wciągnął i napisałam ciąg dalszy jej losów. I jakoś tak poszło.

Kim jest tytułowa Marysia dla Ciebie, a kim być może powinna być w oczach czytelnika?
Marysia jest dla mnie rewelacyjną pomocą dydaktyczną. Okazało się bowiem, że chcę przekazać kilka rzeczy. Jest na tyle „swojska”, że (mam nadzieję) jest wiarygodna, a to pomaga czytelnikowi „płynąć z historią”. Tyle o mnie.
Dla potencjalnego czytelnika powinna być po prostu Marysią, która pomoże spojrzeć na pewne tematy z innej perspektywy. Dla samych czytelniczek natomiast chciałabym, żeby stała się dobrą znajomą. Taką, która usiądzie razem na kanapie, przytuli i powie że to wszystko się zdarza.

Jakich cech Marysi dopatrujesz się w sobie?
Musiałam się zastanowić. Tworząc Marysię, zależało mi na tym, żeby było łatwo się z nią utożsamiać. Dlatego też mogę powiedzieć, że obydwie jesteśmy wesołe, ale i uparte. Marysia klnie dopiero w ostateczności i to też mamy bardzo podobne. Choć z drugiej strony powiem, że bohaterka jest moim alter ego.

Z czym borykała się główna bohaterka?
W pierwszej części borykała się sama z sobą. W drugiej natomiast z samą sobą. Taki żarcik, ale faktem jest, że obydwie książki to próby Marysiowego poukładania siebie. Może wydawać się, że odrobinę za późno, ale w sumie każdy czas jest dobry, żeby zrozumieć, co jest dla nas ważne. Wszystkie problemy miały doprowadzić w końcu do osiągnięcia poczucia spokoju. Niczego więcej. Choć z drugiej strony to bardzo dużo.

Gdybyś zupełnie przypadkiem, jak Twoja bohaterka, znalazła się w niebie. Co byś sobie pomyślała? Jaką pierwszą rzecz byś zrobiła?
Moje dotychczasowe życie pokazało mi, żeby „nie gdybać”, bo to się często nie sprawdza. Podejrzewam, że na początku byłabym tak samo zdziwiona, choć nie wiem, czy zaakceptowałabym stan rzeczy tak łatwo jak moja Marysia. Pierwszą rzeczą, jaką bym zrobiła, to na pewno porządne wyspanie się. Tak konkretnie i aż do poczucia totalnego odpoczynku.

Gdybyś mogła „zresetować” swój umysł i powrócić na nowo do siebie samej. Który moment z życia byś wybrała?
Jeśli miałabym się „resetować” do ustawień fabrycznych, które miałam w jakimś konkretnym momencie życia to nie bawiłabym się w takie rzeczy. Po raz kolejny popełniałabym te same błędy, podejmowałabym te same decyzje. Nie chciałabym tego. Jestem tam, gdzie jestem, dzięki doświadczeniu, które nabyłam. Gdybym się cofnęła, nie miałabym tej całej wiedzy i musiałabym ją zdobywa od nowa, a niektórych lekcji wolałabym nie powtarzać.

W co wierzysz? Ty jako Kamila? Jaka jest Twoja wiara?
Zacznę od tego, że jestem magistrem teologii. Moje prywatne poglądy religijne są więc związane z kierunkiem studiów. Nie będę się tu rozpisywać i bawić szczegółami. Jednak starałam się, by moje niebo nie wyglądało w 100% jak to „nasze” katolickie. Zupełnie nie pasowało mi do fabuły. Poza tym mam też swoją indywidualną filozofię życia, która (w skrócie) mówi, że wszystko w życiu dzieje się w jakimś celu, a to, co wysyłam w świat, wraca do mnie (Ewa Farna śpiewała, że „wraca jak bumerang”). Jeśli nie mam do powiedzenia czegoś dobrego, to staram się nic nie mówić, ponieważ, odnosząc się do poprzedniej wypowiedzi: to, co mówię, wróci także do mnie. Tylko tyle i aż tyle.

Czym jest dla Ciebie śmierć? Dlaczego według Ciebie ludzie się jej aż tak boją?
Boimy się tego, czego nie znamy. Stąd ten cały lęk przed przyszłością, Yeti czy kosmitami. Musimy nauczyć się akceptować fakt, że śmierć to naturalny etap naszego życia. Przemijanie mamy wpisane w geny i nie możemy go wymazać. Rodzimy się i umieramy, mając masę rzeczy do ogarnięcia pomiędzy. To jak projekt, który każdy z nas będzie musiał kiedyś zdać. Nie zawsze zrealizowany. Ba! Najczęściej niedokończony, z brakami i niedociągnięciami. Jednak zupełnie indywidualny i niepowtarzalny. I mam wrażenie, że tego niedopracowania, nienasycenia się wykończeniem boimy się najbardziej. Zawsze jest jeszcze coś do dodania. No i nie wiadomo, co będzie, kiedy projekt zostanie zdany. Czy jest coś poza nim? Nikt nie wrócił stamtąd i nie powiedział jasno, że dostał oto nowy projekt w zupełnie nowej rzeczywistości.

Co to znaczy umrzeć? A czym jest nieśmiertelność? Wierzysz, że gdzieś tam czeka na Ciebie drugie życie?
Nieśmiertelność można sobie zapewnić poprzez zapisanie się w historii. Jeśli zostawimy po sobie coś, o czym mówić będą następne pokolenia, zapewnimy sobie nieśmiertelność. Nie cielesną, bo tak – jak już wspomniałam – nasze ciała nie są „zaprogramowane” na nieśmiertelność. Umrzeć to zdać projekt, który realizowaliśmy najlepiej jak umieliśmy, posiadając ograniczone środki, możliwości i umiejętności. Przy zdawaniu projektu będziemy zawsze in plus, ponieważ podejmowaliśmy wysiłek. Osobiście ufam, że czeka nas coś po życiu. Chciałabym mieć wtedy niebo, jakie ma moja Marysia. Nie całe. Biurokrację możemy sobie odpuścić. Tę część z jej prywatnym wiecznym odpoczynkiem mogłabym przygarnąć.

Kim byś chciała w nim być?
Sobą. Nikim innym nie ma sensu być.

Z czym Ci się kojarzy istnienie człowieka? Jaką i kiego ma ono wartość?
Człowiek jako istota jest stworzeniem cielesno-duchowym. Mamy potrzeby cielesne, ale też wyższego rzędu i to jest piękne. Jeśli chodzi o wartość życia ludzkiego, to jest ono bezcenne. Nie ma bowiem żadnych pieniędzy, które gwarantują wieczne funkcjonowanie ciała. Nie ma też żadnych pieniędzy, które mówią, ile warte jest nasze życie. To wszystko kosztuje nas kolejne oddechy. Tego też nie wycenimy. Istnienie człowieka kojarzy mi się jedynie z istnieniem człowieka. Nic więcej nie przychodzi mi do głowy. Wiem, że wspominałam o projekcie, ale to czyste porównanie, a nie skojarzenie.

Która z filozofii przyświecała Ci podczas pisania tej książki? Czym się kierowałaś personifikując poszczególne duchy?
Pisanie książki nie oparte było na jakichkolwiek konkretnych filozofiach czy ideologiach. Tworząc Niebo i bohaterów, zależało mi na spójności fabuły. Chodziło o historię i jej przesłanie końcowe, ale nie tak, żeby pasowało do czegokolwiek. Tak samo było przy budowaniu postaci. Nie ma co doszukiwać się jakiś głębokich znaczeń w istnieniu każdego z bohaterów. Mieli pasować do historii. Ich cechy i historia wymyślały się na bieżąco.

Dlaczego w ogóle powstała ta książka?
Okazało się, że historia Marysi zalazła mi za skórę tak mocno, że musiałam ją spisać, żeby się jej (brzydko mówiąc) pozbyć. W międzyczasie doszłam do wniosku, że to idealna opowieść dla kobiet, które pędzą przez życie. Ta książka to doskonały pretekst, żeby się zatrzymały na moment i zastanowiły nad Marysią, ale i nad samą sobą. Bo Marysia ma zupełnie zwykłe problemy czy dylematy. Takie jak miliony kobiet na co dzień.

Załóżmy, że spotykasz na swojej drodze taką Marysię, która prosi Cię o radę, bo nie wie, co ma zrobić z życiem. Co jej radzisz?
Powiedziałbym jej to samo, co często mówię swojemu odbiciu w lustrze: żeby nie robiła nic, tylko dlatego, że tak wypada. Niech pozwoli sobie na oddech pełną piersią, bez gorsetu społecznego przyzwolenia. I to, że nie jest idealnie nie znaczy, że jest źle. A jeśli odpuści sobie, to większość rzeczy ułoży się sama.

Czy według Ciebie, gdybyśmy odrzucili chrześcijańską teorię dotyczące istnienia nieba, czyśćca i piekła, to czy zmieniłoby to nasze postrzeganie życia doczesnego?
To wszystko zależy. Dla niektórych na pewno znikłaby motywacja do zachowań moralnych. Na pewno istnieje taka grupa. Jednak mamy też Kanta, który paluchem wręcz macha nam-rozumnym, przed nosem i mówi, że prawo moralne we mnie, a nie było to związane z żadną religią. Bycie bowiem człowiekiem przyzwoitym może wiązać się z laickim podejściem do życia.

Jak byś chciała być zapamiętana po śmierci? Czy marzysz o horacjańskim „non omnis moriar”?
Któż z nas nie marzy o tym, żeby być zapamiętanym. Niektórzy tworzą sztukę, inni używają polityki. Nawe budowanie potężnych pomników to próba pozostania zapamiętanym. Nie będę udawać, że mnie to nie rusza. Po to właśnie piszę, choć nie chciałabym, by zapamiętano mnie jakoś patetycznie.

Co jest dla Ciebie ważne w życiu?
Doszłam do tego metodą prób i błędów. Jak każdy, podejrzewam. W życiu ważne jest: zdrowie, zdrowie i jeszcze raz pieniądze. Na poważnie to uważam, że w życiu liczy się poczucie spokoju. Takie ZEN które osiąga się poprzez przekonanie, że robi się wszystko najlepiej jak się umie, korzystając z ograniczonych zasobów. Najlepszych, jednak, jakie posiadamy w tej chwili. Bez nadmiernej presji na osiąganie ideałów. Ideały bowiem to dziecko z Photoshopa, a ja chcę zostać naturalna.

Dziękuję za poświęcony mi czas.
Sylwia Cegieło