Moja Wizytówka
Moja Wizytówka
Recenzja tomiku Marii Fraszewskiej: Posypana wiatrem" - dr Robert Rudiak
Posypana wiatrem wojny i cierpienia
Dzień 24 lutego 2022 roku wstrząsnął całym światem na wieść rozpoczęcia działań militarnych Rosji i najazdu jej wojsk na terytorium Ukrainy. Wielu ekspertów od polityki i wojskowości wieszczyło wówczas, że to początek trzeciej wojny światowej. Póki co, na szczęście, tak się nie stało i możemy dalej cieszyć się normalnym i względnie bezpiecznym życiem, pracować, uczyć i… pisać wiersze. Tematyka wojny zdominowała najnowszy tom wierszy Marii Jolanty Fraszewskiej Posypana wiatrem. Jeszcze nie opadł przysłowiowy kurz po promocji poprzedniej książki Fraszewskiej, a autorka już raczy czytelników nowym wytworem poetyckim, tyle że wstrząsającym, pełnym straszliwych opisów okrucieństwa wojny, nieszczęść i cierpień nią spowodowanych.
Dwie ostatnie książki zielonogórskiej poetki to tzw. murki, utrzymane w formie pentastychu, czyli pięciowersowe miniatury poetyckie, które wyświetlano w na elewacji kamienicy na Starym Rynku w Krakowie, w trzech językach – polskim, angielskim i ukraińskim. Zbiorek jednak, złożony z 58 wierszy-murków i sześciu innych liryków, zawiera translacje głównie w języku angielskim, a cztery są również w języku ukraińskim.
Cały zbiór rozpoczynają emocjonalne teksty powstałe dzień po inwazji Rosjan na Kijów, zbudowane zazwyczaj z dwóch fraz: opisowej i refleksyjnej, niekiedy zakończonych ideą-przesłaniem, mocno wybrzmiałym credo, a niekiedy wyrażeniem zwykłego, ludzkiego oburzenia, sprzeciwu lub gniewu. W rozpoczynającym tom wierszu (nr 1) poetka przywołuje sytuację codzienną z nietypową, z opisem spostrzeżeń zebranych zaraz po zbrojnym wybuchu, których osią jest myśl o ludziach, którzy znaleźli się w epicentrum wojennej machiny:
w końcu zasnęłam
oni nie spali ginęli
ja piłam kawę rano (…)
Warto zaznaczyć, że autorka nie tylko poznała grozę nowej wojny z relacji telewizyjnych czy radiowych lub internetowych newsów, ale – co istotne – bezpośrednio ze spotkań z kobietami, które uciekły przed okupacyjnym koszmarem do Polski, bowiem jako aktywistka ze Stowarzyszenia na Rzecz Kobiet „Baba” mocno zaangażowała się w pomoc dla Ukraińców, którzy przybyli do Zielonej Góry, zbierając fundusze i kupując im żywność, pomagając się rozlokować w hotelach i ułożyć naprędce w miarę normalne życie w nowym dla nich otoczeniu. Traktuje o tym miniatura nr 30, gdzie podmiot wyznaje:
morze potrzeb
zalew słów
moja i twoja bezradność
nasza solidarność
kropla krwi przechyla szalę
Poetka, o ile miała bezpośredni wpływ na pomoc dla uchodźców, o tyle pozostawała bezradna wobec wojennej tragedii, stąd w tonie proszalnej skargi wypowiada się w wierszu nr 7:
wznoszę ręce do nieba
tupię nogami do piekła
nie wiem
kto pierwszy wysłucha
mojej prośby
Lub jak w utworze nr 9, gdzie niemal zrezygnowana pyta retorycznie:
czym wypełnić
słowa
aby przestały
być
puste?
Podmiot bardzo realnie opisuje także same działania wojenne, jak naloty, wybuchy rakiet, eksplozje bomb, dźwięk syren alarmowych, walące się budynki i ucieczki do piwnic, które mają niczym schrony zapewnić bezpieczne przetrwanie nagłych ataków wroga. Tak dzieje się w tekście nr 13:
huk wybiegałam z domu
nie zabrałam klucza
chwyciłam plecak
nie byłam sama
krzyczała ziemia
W niektórych lirykach poetka odchodzi od podmiotu pierwszoosobowego na rzecz drugiego podmiotu lub bohatera lirycznego, którym może być kobieta, dziecko lub staruszka. Niemniej, za każdym razem oddaje wojenny realizm i przerażenie uciekających ludzi, którzy chcąc przeżyć muszą pokonać własny opór i strach, jak w wierszu nr 12:
syreny biegniemy
do piwnicy mamusiu
w piwnicy są szczury
synku ale tam
nie ma śmierci
Innym razem z kolei Fraszewska przekazuje obraz wojennej pożogi widziany na ekranie telewizora i boleśnie przeżywany każdy kadr, każde ujęcie kamery, pokazującej ofiary bestialstwa: trupy, okaleczone ciała, sieroty często na tle zniszczonych kamienic, szpitali, podwórek czy szkół. Stąd w liryku nr 14 chłodno i lakonicznie przekazuje:
kamera wzrok szybko ucieka
fragment płyty chodnikowej
fragment ludzkiego mięsa (…)
Takich miejsc jest na Ukrainie tysiące, niemal w każdym zaatakowanym mieście, miasteczku i wsi, a te z kolei też trudno zliczyć. Taką „wyliczankę” miejscowości przez które przetoczył się front czy atak rakiet lub dronów, przynajmniej z początku wojny, podejmuje się autorka w wierszu nr 17, gdy kończy spis na 18 zaatakowanych i spalonych ukraińskich miastach od Kijowa po Morze Czarne. Podobna sceneria zniszczonych miast przewija się w „murkach” nr 19, 51, 52, 53 i 54 oraz w wierszu *** (już nie kwiecień…). Na przemiennie owe wyliczenia kontrastują z opisami makabrycznych zbrodni i powojennym krajobrazem zgliszcz. Tak dzieje się na przykład w limeryku nr 42:
cisza panowała wszędzie
dookoła doskonała pustka
gdyby nie śmierć
unosząca się nad ruinami
i smród rozkładających się ciał
Przejmujące i zarazem przeraźliwe są teksty ukazujące eksterminacje i dramaty wojenne przez pryzmat osobistych przeżyć i doznań ocalałych bohaterów, którymi nierzadko są kobiety, dzieci i staruszki, jak w miniaturach nr 32, 35, 40 i 43, ale najbardziej porażające i niezwykle gorzkie, zapadające głęboko w pamięć, są opisy traktujące rozpacz dzieci, jak we wspominanym już utworze nr 12. Wojna widziana ich oczami, zupełnie dla nich niezrozumiała, siłą rzeczy musi być im tłumaczona przez rodziców w sposób zafałszowany, jak w liryku nr 38:
tatuś został w domu żeby
pilnować kotki a ja z mamą
przyjechałam tutaj
mam pięć lat dwa dni temu
wsiedliśmy do pociągu
Z kolei w miniaturach nr 18 i 44 spotykamy już opis zabitych dzieci. Okrucieństwo i niesprawiedliwość teatru wojny polega właśnie na tym, że nie oszczędza nikogo, a jej ofiarami zwykle zostają zupełnie niczemu niewinni – cywile, zwłaszcza bezbronne dzieci:
leżałam obok ono nieznane
mi dziecko obejmowało misia
otwórz oczy szepnęłam otwórz
miś z dziurką w brzuchu
zapłakał
Potworne sceny wojenne w przekazie Fraszewskiej mieszają się z jej rozważaniami i odczuciami obserwowanych zbrodni w przekazach telewizyjnych, zwłaszcza w relacjach świadków opowiadających o swoim rozpaczliwym położeniu po stracie dobytku, o przymusowych ewakuacjach czy migracjach lub mordach dokonanych przez okupanta na ich rodzinach, przyjaciołach, sąsiadach. Taki dojmujący zapis spotykamy w pentastychach nr 22, 37 i 49, kiedy poetka wyraża swój moralny sprzeciw, a nawet bunt przeciwko masakrom wojennym, a zarazem głuche milczenie świata, przyglądającemu się masowej śmierci bezradnej ludności, które autorka murek odbiera jako ciche przyzwolenie Zachodu na zbrojną interwencję Rosji (limeryki nr 24 i 46). Stąd sama próbuje walczyć ze znieczulicą i obojętnością, dobitnie wyrażając swój antywojenny protest oraz manifestując ogólnoludzki humanitaryzm. W tekście nr 49 poetka stawia ostrą, retoryczną tezę:
zastanawiam się co jest
większym okrucieństwem
zabijać na wojnie czy
bezradnie przyglądać się
relacjom wydarzeń w TV
Niemoc i osamotnienie w lirycznej walce z bezsensem przemocy, ludobójstwem, niepotrzebną śmiercią wielu istnień, z ogromem ludzkich cierpień i materialnych zniszczeń, osiąga apogeum w pięciowersie nr 56, gdzie do głosu dochodzi liryczna zaduma nad istotą wojny, rozpaczy i agonii ofiar rosyjskiego najazdu. Podmiot, zdając sobie sprawę, że nie jest w stanie wyartykułować skali tragedii i gehenny narodu ukraińskiego, mówi:
z ogoloną głową
posypaną wiatrem
odchodzę od zmysłów
rozdzierającą rozpaczą której
nie da się ubrać w słowa
W kilku ostatnich wierszach w tomie Posypana wiatrem autorce zdarza się popaść w patos i kasandryczne wieszczenie, przepowiadające rozpoczęcie trzeciej wojny światowej (utwór nr 58), jednak teksty zawarte w części drugiej zbiorku są już bardziej wyważone, pełne autorefleksji i kontemplacji, zawierają opisy prywatnych spotkań i rozmów z ukraińskimi imigrantkami, znaleźć też można kilka ciekawych lingwistycznych eksperymentów, w których poetka się specjalizuje, typu „arka nowego”.
Najnowszy zbiór dwujęzycznych wierszy Marii Jolanty Fraszewskiej z pewnością wpisuje się w nurt literatury antywojennej i pacyfistycznej, która pojawiła się już w wyniku I wojny światowej, a którą znamy z kart Ericha Marii Remarqua, Romaina Rollanda, Anny Seghers, Williama Faulknera, Jamesa Jonesa, Carla Sagana, Ernesta Hemingway’a, Kurta Vonneguta, czy Williama Whartona lub też z ostatnich książek Świetłany Aleksijewicz i Daltona Trumbo. Wiersze-murki zielonogórskiej poetki, choć często pisane pod wpływem emocji mają w sobie też duży ładunek lirycznej refleksji i osobistych przemyśleń, a nade wszystko poruszają swoim głęboko humanistycznym przesłaniem i ideą solidaryzmu z ofiarami zagłady.
Robert Rudiak
Maria Jolanta Fraszewska, Posypana wiatrem/Dusted with wind. Murki dla Ukrainy 2022 i inne wiersze, Wyd. Organon, Zielona Góra 2022, s. 124.