To jest banalnie proste, a jednocześnie niezwykle trudne pytanie.
Odpowiedzi może być wiele albo jedna, ale za to niezwykle długa.
W bibliotece, czy też księgarni uwielbiam buszować pomiędzy regałami
i szukać tego, co mi wpadnie w oko.
Czasami jest to "chwytliwy tytuł", autor, którego książka kiedyś mi się spodobała,
a czasami okładka z opisem lub słowami zachęty.
Mówi się, żeby nie oceniać książki po okładce.
Nie macie pojęcia, ilu ludzi tak robi. To jak z reklamą telewizyjną,
gdzie nawał obrazów, żywe kolory i dobra muzyka w tle sprawiają,
że podprogowo kodujemy sobie informacje o produkcie.
Niestety książka też jest produktem.
To jak kupno jogurtu o nowym smaku, którego wcześniej nie próbowaliśmy.
Albo nam zasmakuje, albo nie.
Nigdy nie wiemy otwierając na pierwszej stronicy,
czy na ostatniej będziemy zadowoleni z przeczytanej treści.
Tak to działa: "TRZEBA COŚ PRZEROBIĆ, ABY SIĘ PRZEKONAĆ".
https://www.wojciechburdelak.pl