drewniana brama zakładu psychiatrycznego
zamknięta już któryś dzień
ani informacji dlaczego ani do kiedy
nawet godzin wizyt brak
z najwyższego okna pan profesor naczelnik
spogląda na pajęczyny wrażenie rodzące się
trudem budowniczych
na niższych piętrach baluje wrzawa
kierownicy czerownych niebieskich kolorowych pokoi
zażywają naprędce setki pigułek doustnie
inaczej nie da się zbyt boli ciemny tunel
przecież nie może zmarnować się kontrabanda
za którą zapłacili nieliczni żywi pacjenci
demonstrują nagość myśli kręgosłupa
w szklanych witrażach okna
upojeni dębin sosen zieleniny szumem
prześcigają się z małym malarzem i południa ogierem
zakład psychiatryczny kiedyś otworzy się
jak sąsiednie podeślą skuteczniejszą recepturę
nowej rzeczywistości bez twarzy
zakład przyjmie przemieli wypróżni
kolejnych pięter włodarzy...
-
Szczęście wzbija się10.01.2024
- Harmonia duszy
- Wspomnienie
- Nad ranem