Kolejna wizja świata upadku, chaosu, zniszczenia i walki o przetrwanie tych, których nieszczęściem było przeżyć... - oczywiście, że jestem na tak! Jestem na tak z tego faktu, że uwielbiam mroczne, post apokaliptyczne i zaskakujące opowieści o końca znanej nam rzeczywistości, które z jednej strony bawią, ale z drugiej i napawają lękiem. I właśnie taką książką jest dzieło Marcina Kaczmarczyka pt. „Święty zdrajca”, które ukazało się nakładem Wydawnictwa NowoCzesne.
Świat końca XXI stulecia. Ludzkość, a raczej jej resztki, wiodą ponury żywot w rzeczywistości poatomowej wojny. To również świat nowych praw i totalitarnej władzy... oraz eliminowania wszelkich przejawów jakiejkolwiek wiary i religijności. Nieliczni chrześcijanie kryją się w podziemnych jaskiniach, licząc na lepsze jutro, na cud...
Cudem tym może okazać się niezwykłe eksperyment w Verden, jakim to jest wskrzeszenie apostoła Piotra, by ten wyparł się publicznie wiary i zaprzeczył zmartwychwstaniu Chrystusa... Pytanie brzmi, czy cud ten okaże się tym, na jaki czekają chrześcijanie, czy też być może władze tego nowego, antyreligijnego świata...?
To opowieść o walce o wolność, własne przekonania i prawie do wiary - zakazanej, tępionej, karanej eksterminacją. W walce tej biorą udział dwie strony - swego rodzaju chrześcijańska partyzantka z głównym bohaterem - Jakubem, w roli jednego z żołnierzy..., jak i reprezentująca władzę armia o nazwie BESTIA, w której to ważne stanowisko piastuje bezlitosny pułkownik Daniel. I mamy tu tym samym sceny starć, ucieczek i pościgów, coś na wzór kryminalnego śledztwa oraz elementy fantastyczne, ale związane ściśle z nauką. W efekcie otrzymujemy książkę, która zaskakuje, intryguje i porywa bez reszty.
Mamy tu wiele dobrych elementów, które wpływają pozytywnie na odbiór całości powieści - zaczynając od naprawdę znakomitego konceptu na ukazanie apokaliptycznego świata, w którym to religia staje się największym złem..., poprzez przekonującą kreację głównych bohaterów, którzy znakomicie oddają realia tego mrocznego miejsca, własnych przekonań i uporu..., a kończąc właśnie na tej mrocznej i zarazem ciekawie stworzonej scenerii miast/państw, w których panuje okrutny, totalitarny system. To wszystko, mówiąc kolokwialnie, ma „ręce i nogi”.
Bardzo przyjemnie, dobrze i niezwykle szybko upływa na lektura tej książki, która co prawda nie liczy sobie oszałamiającej ilości stron – tych jest 220, to jednakże wypełnia je znakomita historia, wartka akcje i ogromne pokłady emocji – począwszy od szczypty strachu i lęku, poprzez ekscytację, a skończywszy na kilku bardziej lekkich, czasami zabawnych elementach. Najważniejsze wydaje się to, że tak naprawdę do samego końca nie możemy być pewni tego, w jakim kierunku podąży ta relacja, co spotka bohaterów oraz która ze stron zwycięży – wierzący, czy też fanatyczni przeciwnicy wiary i religii. I to też sprawia, że pochłaniamy każdą stronę z wielkim, czytelniczym apetytem.
Słowem podsumowania – powieść Marcina Kaczmarczyka pt. „Święty zdrajca”, to rzecz ciekawa, bardzo sprawnie napisana i przede wszystkim wyróżniająca się swoim pomysłem z szeregu innych, post apokaliptycznych książek. To również barwni bohaterowie, przekonujący do uwierzenia weń świat wyniszczonej przyszłości oraz wielkie emocje, które nie opuszczają nas długo po dotarciu do finału tej historii. Dlatego też z jak największym przekonaniem zachęcam was do sięgnięcia po ten tytuł – naprawdę warto to zrobić.