Grzegorz Glinka

Moja Wizytówka 
 

O Mnie

Na świat przyszedł w drugiej połowie XX wieku. Stało się to dokładnie 12 marca 1985 roku w Szczytnie. Po kilku dniach zamieszkał w Pasymiu. Nie pochodził z bogatej rodziny, a mimo to miał bajeczne dzieciństwo. Większość wolnego czasu spędzał z dziadkiem i babcią, dla których był oczkiem w głowie. Senior rodu nauczył go między innymi strzelać z procy oraz jeździć na rowerze, natomiast seniorka przekazała mu wiele cennych rad oraz wartości. W wieku siedmiu lat wraz z siostrą i rodzicami przeprowadził się do Olsztyna. W stolicy Warmii i Mazur dorastał. Na pytanie: kim chcesz być w przyszłości, odpowiedział: biznesmenem. Lubił zapach pieniędzy, toteż zawód ten podobał mu się najbardziej. W szkole nie należał do uczniów, którzy każdego roku mogliby pochwalić się świadectwem z czerwonym paskiem. Nauczyciele mówili o nim, że to zdolne i leniwe dziecko. Był bardzo pyskaty, często ściągał i wagarował. Nie chciał się uczyć, bo uważał, że większość tego, co przekazują nauczyciele jest zbędne i nikomu do niczego niepotrzebne. Jego pierwszą pasją była piłka nożna, którą pokochał bezgranicznie. Swój piłkarski potencjał rozwijał trenując na co dzień w Warmii Olsztyn. W pojedynkach biegowych nie miał sobie równych, ale odstawał od rówieśników, jeśli chodzi o główkowanie. Ucząc się do matury, marzył o tym, żeby napisać książkę, jednak brakowało mu na to czasu. Kilka miesięcy później doznał groźnej kontuzji, po której musiał zawiesić buty na kołku. Świat mu się wtedy zawalił. Tłumiąc w sobie wszystkie negatywne emocje, nawet nie zauważył okazji, jaką dostał od Wszechświata. Mógł się skupić na pisaniu, ale wolał stękać, jęczeć i narzekać, aż w końcu zapomniał o tym, czego pragnął. Siostra podsunęła mu pomysł, aby spróbował swoich sił w modelingu. Wkrótce potem dostał się do jednej z najlepszych agencji modeli w kraju, ale oszałamiającej kariery nie zrobił. Zamiast zadbać o sylwetkę, wolał spotykać się ze znajomymi, z którymi notorycznie spożywał alkohol oraz palił marihuanę. Po studiach wyjechał do Wielkiej Brytanii, żeby zarobić na chleb i nauczyć się życia. „Jak żyć?” – często pytał rodzinę i znajomych, ale nigdy nie usłyszał satysfakcjonującej go odpowiedzi. W końcu zatęsknił za krajem i wrócił do ojczyzny, choć – jak zaznaczył – nigdy nie czuł się patriotą. Uważał, że jedyne, co dostał od kraju to obywatelstwo i bezwartościowa wiedza, jaką nabył w państwowych placówkach edukacyjnych. W ciągu dwóch lat roztrwonił wszystkie pieniądze, jakie zaoszczędził podczas pobytu na emigracji. Będąc w nieciekawej sytuacji, podjął decyzję o przeprowadzce do Warszawy, gdzie zatrudnił się w banku. Chciał sprzedawać kredyty oraz karty kredytowe, ale prawdopodobnie minął się z powołaniem. Bardziej zależało mu na wsparciu motywacyjnym swoich klientów, aniżeli na aktywnej sprzedaży produktów bankowych, co ostatecznie doprowadziło do tego, że został zwolniony. Kolejno podjął się pracy w redakcji, by następnie wylądować na kolei. W PKP Intercity krąży o nim legenda. W międzyczasie ożenił się i wspólnie z małżonką zadecydowali, by wyemigrować z kraju. Wybór padł na Manchester. Niestety, tuż przed wyjazdem nabawił się rwy kulszowej, dzięki czemu każdego dnia odczuwał potworny ból, który promieniował z dolnej części pleców, aż do kostki lewej stopy. Na wyspach świadczył swoje usługi – jakkolwiek to brzmi – dla ponad trzydziestu różnych firm. W tym czasie nie pracował w ogrodzie swoich marzeń, co spowodowało, że zamiast pięknych drzew i kwiatów, dominowały tam trutki na szczury, niedopite flaszki po wysokoprocentowych trunkach oraz puste opakowania po miękkich i twardych narkotykach. „Jak żyć?” – pytał dalej wszystkich dookoła. Z czasem posmutniał, by w końcu zgorzknieć. Pewnego dnia stanął na balkonie i zapalił skręta, po czym uświadomił sobie, że nie jest szczęśliwy. Zauważył, że nie ma pracy, która dawałaby mu satysfakcję. W jego życiu brakowało również pasji. Postanowił to zmienić, by do końca swoich dni nie kręcić się w kółko, niczym taki chomik w kołowrotku. Zainteresował się rozwojem osobistym, co wywróciło jego byt do góry nogami. Poznał Prawo Przyciągania, no i się zaczęło… Wróciwszy do ogrodu swoich marzeń, postanowił posprzątać. Odnalazł zagubioną wcześniej skrzynkę z marzeniami. „Książka!” – wykrzyczał, wznosząc ręce ku niebu. Korzystając z Nieskończonej Boskiej Inteligencji, zaczął przyciągać… Najpierw samemu wyleczył się z rwy kulszowej, czego skutkiem było to, że na jego twarzy znowu zagościł uśmiech. Później zmierzył się w walce z nałogami, w której zwyciężył przez nokaut. Kolejnym krokiem było napisanie książki pt. „Narzędzia rozwoju osobistego”. Tematyką tego dzieła – jak sama nazwa wskazuje – był rozwój osobisty, ale w pigułce. Chodziło o to, żeby przekazać czytelnikowi wszystkie najważniejsze informacje. Bez lania wody i zbędnego trucia na temat tego, co nieistotne. Książka została napisana z myślą o tych, którzy chcą polepszyć komfort swojego życia, ale nie wiedzą od czego zacząć. Dzieło trafiło do większości księgarń internetowych oraz stacjonarnych, w tym do Empiku, co było głównym celem autora, który spełnił swoje marzenie sprzed kilkunastu lat. „Marzenia są jak narkotyki, silnie uzależniają, a przecież apetyt rośnie w miarę jedzenia” – pomyślał uszczęśliwiony. Któregoś dnia natknął się na cytat biblijny o następującej treści: „Jesteście bogami i wszyscy – synami Najwyższego”, który zinterpretował w następujący sposób: „Uwierz w to, że jesteś bogiem, a w Twoim życiu zaczną dziać się cuda!”. Uwierzył i zaczął dokonywać niemożliwego. Wyleczył żonę na odległość. Ponownie uzdrowił siebie. Nauczył się zmieniać pogodę oraz modyfikować ludzkie zachowanie. „Dla człowieka nie ma rzeczy niemożliwych, o ile bezgranicznie w to wierzy i cierpliwie dąży do celu.” – podał do publicznej wiadomości. Rozwój osobisty, ale ze wskazaniem na Prawo Przyciągania, odpowiedział mu na pytanie: jak żyć. Odpowiedzią postanowił podzielić się ze światem, pisząc swoją drugą książkę o tytule „To po prostu działa! Prawo Przyciągania – moja historia”. Opierając fabułę dzieła na własnym bycie, chciał pokazać wszystkim śmiertelnikom, że można wyjść z bagna i osiągnąć sukces. Wystarczy tylko uwierzyć we własne możliwości oraz być cierpliwym. Dla jednych łatwe, zaś dla drugich trudne… Prawda jest taka, że można być pijakiem, narkomanem, degeneratem albo innym elementem społecznym. Można pochodzić z najbiedniejszej części świata, ale to, co z tym zrobimy, zależy tylko i wyłącznie od nas samych, bo ten, kto chce – szuka sposobów, natomiast ten, kto nie chce – szuka wymówek. Pandemia koronawirusa spowodowała, iż człowiek ten nabrał wiatru w żagle. Zakasał rękawy i zaczął działać, w związku z czym jego druga książka ukazała się w wersji anglojęzycznej na rynkach zagranicznych. Ponadto powstały strona internetowa, na której właśnie jesteś, oraz kanał Youtube (okiem Artysty – Grzegorz Glinka), gdzie nie brakuje cennych informacji odnośnie rozwoju osobistego, jak również duchowego. Światło dzienne ujrzała także jego kolejna książka, którą zatytułował „Kłamczucha”. Wizjoner nie marnował swojego czasu, a co za tym idzie został mówcą motywacyjnym i prezenterem radiowym. Jego misją życiową jest to, aby inspirować. Realizując własne cele, spełnia marzenia innych ludzi. W końcu jest szczęśliwy, bo odnalazł sens swojego istnienia…

Dorobek literacki

Narzędzia rozwoju osobistego
To po prostu działa! Prawo Przyciągania - moja historia
It Really Works! The Law of Attraction - My Story
Kłamczucha
Liar