Wywiad
- Karolina Ludmiła Mazur
Dla mnie pytania bez odpowiedzi, to pytania egzystencjonalne… Czy jest życie po życiu? Czy wierzy Pani w reinkarnację? Czy piekło istnieje na ziemi?
W książce „Pytania bez odpowiedzi” uchyliłam rąbka tajemnicy na temat moich poglądów religijnych. Jestem katoliczką i nie wstydzę się tego. Wierzę w istnienie jednego Boga, któremu świat nadał różne imiona. To, jak nazywamy Boga i wyznawaną przez nas religię, w dużej mierze zależy od tego, w jakim regionie świata i w jakiej rodzinie się urodziliśmy. Jako zawodowy socjolog mogę pokusić się nawet o stwierdzenie, że to religia wybrała nas, a nie my religię.
Wierzę w dobrego Boga, który jest źródłem niewyczerpanej miłości względem człowieka. W mojej ocenie każdy ma prawo odnaleźć własną ścieżkę prowadzącą do Boga, o ile tylko droga naszego rozwoju duchowego nie jest spaczona przez jakieś chore, fanatyczne wizje. Każda religia, która nawołuje do nienawiści, nie ma nic wspólnego z duchowością, a jedynie stanowi formę manipulacji dążącej do osiągnięcia jakichś korzyści. Bóg to miłość, a miłość łączy, nie dzieli.
Staram się nie wartościować różnych religii, tym bardziej, że przyjaźnię się ze wspaniałymi ludźmi, którzy są odmiennego wyznania niż moje. W gronie bliskich mi osób znajdują się nawet ateiści, którzy są dobrymi ludźmi i których absolutnie nie szykanuję z powodu ich poglądów religijnych. Często dostrzegam nawet, że wielu niekatolików żyje w sposób bardziej katolicki niż ja.
Z racji mojej przynależności religijnej, nie wierzę w reinkarnację i istnienie piekła na ziemi.
2. Ilona Michalska
Czy myśli Pani, że zawsze, nawet po traumie można zacząć życie od nowa?
Zdecydowanie uważam, że zawsze warto walczyć o lepsze życie, nawet jeśli los bardzo boleśnie nas doświadczył. Czy jest pośród nas ktoś, kto nigdy nie doznał żadnej traumy?
Są takie momenty w życiu, kiedy wydaje nam się, że nie czeka nas już nic dobrego, że świat się dla nas skończył. Jednak budzimy się następnego dnia i musimy zmierzyć się z kolejnymi wyzwaniami, choć często jesteśmy poranieni, zamknięci w sobie, niezdolni do odczuwania emocji. A jednak wciąż żyjemy, jesteśmy potrzebni innym, mamy wiele do zrobienia na tym świecie.
Nie raz w życiu spotkałam ludzi, którzy opowiedzieli mi o swoich bardzo trudnych doświadczeniach. Ci sami ludzie, pomimo doznanych traum, potrafili się uśmiechać, obdarzać ciepłym słowem, a nawet nieść pomoc innym. Bardzo podziwiam ich upór w walce o nowe życie.
3. Szymon Ebertowski
Czy uważa Pani, że jest możliwe odbudowanie relacji po „podwójnej zdradzie”. Czy można nadal przyjaźnić się z kimś, kto odebrał nam partnera. Zrozumieć taką osobę?
W życiu wyznaję zasadę, że każdy zasługuje na drugą szansę, choć wymaga to od nas bardzo dojrzałej postawy. Jeśli pragniemy odbudować relację z osobą, która nas zdradziła, to musimy po raz kolejny obdarzyć tę osobę kredytem zaufania, a to wymaga od nas wiele odwagi. Danie drugiej szansy zawsze niesie za sobą ryzyko, że partner, który obiecał lojalność, po raz kolejny zawiedzie. Uważam, że każdy człowiek sam wie, ile i czy w ogóle jest w stanie wybaczyć. Dla niektórych już pierwsza zdrada, to o jedno przewinienie za dużo, inni dają kolejne szanse bez końca.
Najlepszym i niestety często jedynym wyznacznikiem tego, jak zachowamy się w danej sytuacji, jest doświadczenie tej sytuacji na własnej skórze. Życiowe doświadczenia nauczyły mnie, że pula „kolejnych szans” nie powinna być źródłem bez dna, bo w ten sposób ciągle od nowa skazujemy się na cierpienie. Każdy z nas sam, opierając się na własnych doświadczeniach, systemie wyznawanych wartości, bieżącej sytuacji życiowej, podejmuje decyzję, czy jest w stanie walczyć o odbudowanie relacji, gdy ktoś oszukał nas po raz drugi.
Jestem za tym, by wybaczać, ale w mojej ocenie, nie zawsze oznacza to możliwość odbudowania relacji.
Jeśli chodzi o przyjaźnienie się z kimś, kto odebrał nam partnera, to wydaje mi się, że tutaj nie ma miejsca na tworzenie jakichś ogólników, bo każda z relacji, które nawiązujemy jest unikatowa. Jestem osobą, która nie spogląda na otaczającą rzeczywistość w sposób szablonowy, dlatego też wierzę, że możliwa jest przyjaźń z osobą, która odebrała partnera, choć nie wiem, czy ja sama odważyłabym się na tego rodzaju znajomość.
Czy można zrozumieć kogoś, kto odebrał nam partnera? Na pewno warto dla samego siebie wybaczyć tej osobie, bo życie w poczuciu krzywdy bardzo nas zatruwa, nie pozwala nam pójść do przodu, otworzyć się na nowych ludzi i nowe okoliczności. Wybaczenie zawsze zawiera w sobie cząstkę zrozumienia.
4. Onna
Często wyobrażam sobie drogę do napisania książki jako pielgrzymkę. Podczas tej pielgrzymki upadamy, podnosimy się, kaleczymy, tracimy siły, żeby potem znów je odzyskać i iść dalej. Napisana książka to cel pielgrzymki. Jakie trudności napotkała Pani podczas pisania i jak udało się je Pani przezwyciężyć?
Proces tworzenia mojej pierwszej książki zdecydowanie mogę nazwać rodzajem pielgrzymki. Książkę pisałam w takim okresie życia, kiedy jeszcze bardzo wątpiłam w swoje możliwości i ciągle łapałam się na tym, że porównuję się do innych pisarzy. Niestety najczęściej w swoim odczuciu, wypadałam bardzo blado na ich tle.
Dopiero kiedy moja powieść trafiła do sprzedaży zrozumiałam, że stworzyłam coś naprawdę niepowtarzalnego, bo przelewając słowa na papier, ani przez chwilę nie próbowałam wzorować się na innych autorach. Dziś jestem bardzo dumna z tego, że przekazałam moim czytelnikom pewną historię, w której chciałam zawrzeć uniwersalne prawdy życiowe. Zależało mi na tym, aby bohaterzy mojej książki byli autentyczni i sądząc po opiniach na temat powieści, osiągnęłam zamierzony efekt.
W trakcie pisania powieści towarzyszyło mi wiele chwil zwątpienia, wiele kryzysów pisarskich, jak również traumatycznych, życiowych doświadczeń, ale w moim przypadku sprawdziło się chyba porzekadło, że „co nas nie zabije, to nas wzmocni”, bo finalnie osiągnęłam swój cel. Dziś mogłabym pokusić się o stwierdzenie, że o ile dopisuje nam zdrowie, nie ma takich przeszkód, które mogłyby powstrzymać nas przed spełnieniem marzeń. Znam wiele osób, które piszą opowiadania, a nawet powieści, które chowają potem do szuflady. Zazwyczaj są to bardzo skromni ludzie, którzy nie wierzą w siebie i ciągle porównują się do innych. Staram się motywować wszystkich niedowiarków, aby wyciągnęli zakurzone maszynopisy i pokazali je szerszej publiczności, bo a nuż przechowują w szafach prawdziwe perły literatury.
W procesie tworzenia książki bardzo ważne jest wsparcie bliskich osób, ale choćbyśmy mieli najcudowniejszego męża i najbardziej niezawodną przyjaciółkę, nie osiągniemy nic, jeśli zabraknie nam determinacji. Dla mnie proces pisania książki był jak dotychczas jedną z najtrudniejszych prób cierpliwości. Cieszę się, że ukończyłam tę próbę z wynikiem pozytywnym, choć łatwo nie było.
5. Marzena Jaroszek
Zakochani czasu nie liczą, głodni sukcesu analizują każdą mijającą godzinę. Gdyby otrzymała Pani w prezencie dwa „nietypowe” zegarki. Wskazówki jednego z nich przyspieszałyby w trudnych życiowych momentach, zaś wskazówki drugiego zwalniałyby, gdy zdarzy się coś, na co czekała Pani z utęsknieniem. Mogłaby Pani wówczas zatrzymać czas i faustowskim powiedzeniem rzec „trwaj chwilo, jesteś piękna”. Który z zegarków by Pani wybrała?
To dość skomplikowane pytanie, a problemy z udzieleniem odpowiedzi zaczynają się już na poziomie dokonania oceny, jak definiujemy trudne i przyjemne okresy w naszym życiu. To, co dziś wydaje mi się końcem świata, za kilka lat może okazać się mało znaczącym epizodem z przeszłości. Doświadczyłam już niejednokrotnie tego rodzaju lekcji we własnym życiu.
Kiedyś rozmyślałam nad tym, jak wyglądałby świat, gdyby ludzie posiadali cudowny dar wpływania na otaczającą rzeczywistość. Czy bylibyśmy wtedy zawsze szczęśliwi, czy poznalibyśmy kiedykolwiek uczucie smutku, czy targałyby nami negatywne emocje, takie jak gniew, zazdrość, nuda, strach.
Zrozumiałam wtedy, że szczęście jest pojęciem bardzo abstrakcyjnym i zdecydowanie łatwiej jest odpowiedzieć na pytanie, czym szczęście nie jest. Być może gdybyśmy nie doświadczyli smutku do granic możliwości, pewnie nigdy nie zrozumielibyśmy, czym jest szczęście?
Czas również jest pojęciem abstrakcyjnym, bo choć wskazówki zegara tykają w niezmiennym tempie, niektóre minuty, dni, godziny dłużą się nam w nieskończoność, inne upływają zdecydowanie za szybko. Myślę, że bez względu na to, który z zegarków bym wybrała, okresy smutku zawsze trwałyby za długo, a okresy radości zawsze upływałyby zbyt szybko.
Jeśli już jednak stanęłabym przed koniecznością wyboru jednego z zegarków, wybrałabym ten, który zwalnia, gdy zdarzy się coś, na co czekałam z utęsknieniem.
6. Iwona Nikodemska
Czy pisze Pani książkę w oparciu o plan? Czy bywa tak, że podczas pisania, bohaterowie wymykają się spod kontroli?
Nie ukrywam, że gdy rozpoczęłam przygodę z pisaniem, interesowałam się tym, jak wygląda proces twórczy innych autorów. Czytałam wiele wywiadów z pisarzami i zapoznawałam się z poradnikami dotyczącymi kreatywnego pisania. Chciałam uczyć się na przykładzie wielkich mistrzów pióra. Jak się okazało, ilu mistrzów pióra, tyle sposobów na tworzenie dobrych powieści. Generalnie pisarzy można podzielić na tych, którzy już na wstępie pracy nad powieścią opracowują szczegółowy plan wydarzeń i charakterystykę bohaterów oraz tych, którzy pisanie traktują niczym podróż w nieznane, bo często rozpoczynając pisanie powieści, nie wiedzą dokładnie, jak będą kształtowały się losy wykreowanych bohaterów.
Jestem przedstawicielką drugiej grupy autorów i chyba nigdy tego nie zmienię, bo dla mnie pisanie jest procesem twórczym, który ewoluuje wraz z kolejnymi zapisanymi stronami książki. W czasie tworzenia powieści, moja wyobraźnia podsuwa mi coraz to nowe pomysły, które mają wpływ na fabułę i charakterystykę bohaterów. Muszę przyznać, że o ile w życiu codziennym doceniam przewidywalność i nie przeszkadzają mi stałe normy czy schematy, o tyle w procesie pisania lubię dać ponieść się wyobraźni, nie wiedząc dokąd mnie ona zaprowadzi.
Gdy rozpoczynałam pisanie powieści pt: „Pytania bez odpowiedzi”, wiedziałam, że chcę ukazać losy młodej, dojrzałej nastolatki, która z zmaga się problemem uzależnienia matki. Pomysły na kolejne wątki zawarte w książce pojawiały się często znienacka, w najmniej spodziewanym momencie, np. w trakcie gdy piekłam ciasto, sprzątałam dom, wracałam z zakupów. Wiele razy sama zaskoczyłam się tym, jak bezlitośnie moja wyobraźnia obeszła się z niektórymi bohaterami powieści.
Z drugiej strony bardzo podziwiam autorów, którzy piszą w oparciu o plan. Domyślam się, że skrupulatne opracowywanie przebiegu wydarzeń jest bardzo żmudnym procesem.
7. Bożena Osowiecka
Piękne słowa przeczytałam w Pani wizytówce na „Lubimy Czytać”: „Jestem melancholiczką, która rozkłada rzeczywistość na czynniki pierwsze, dlatego czasem zbyt dużo myślę…”. No właśnie, te bombardujące myśli. Czy one przypadkiem nie przeszkadzają w pisaniu? A może pisanie przeszkadza w myśleniu!
Myślę, że wielu współczesnych ludzi zmaga się z gonitwą myśli. Każdego dnia bierzemy na swoje barki wiele obowiązków, które wyczerpują nas pod względem fizycznym i emocjonalnym. Wymaga się od nas bycia idealnymi niemal w każdej dziedzinie życia, przez co z trudem osiągamy życiowy balans, bo nie wiemy jak pogodzić sprawy rodzinne, zawodowe, a w międzyczasie zadbać o jakże ważny rozwój duchowy i realizację własnych pasji.
Pozostają nam śladowe ilości czasu wolnego, który powinniśmy przeznaczyć na odpoczynek. Tymczasem gdy jesteśmy po pracy, dom posprzątany, dzieci śpią, wydawałoby się, że nareszcie możemy pomyśleć o sobie, nagle odkrywamy, że jeszcze tak wiele jest do zrobienia… Zanim zaśniemy, rozmyślamy już o kolejnym dniu.
Na szczęście są sposoby na tę bombardującą gonitwę myśli i nierówną walkę z czasem. Każdy z nas ma swoją receptę na odnalezienie wewnętrznego spokoju. Mi bardzo pomaga trening uważności, który staram się praktykować każdego dnia. Siadam w ulubionym zacisznym miejscu i zaczynam skupiać się na wdychanym i wydychanym powietrzu. Pozwalam na to, aby moje myśli przepływały swobodnie, nie oceniając ich i nie kontrolując. W tym stanie trwam około dwudziestu minut. To dla mnie niezawodna metoda na zrelaksowanie się i uspokojenie umysłu. Polecam każdemu.
8. Katarzyna Przybyłko
Czy ma Pani jakieś rytuały związane z pisaniem? Czy pisze Pani w zupełnej ciszy, czy przy muzyce? W dzień, wieczorem czy w nocy? W ulubionym miejscu, fotelu, przy biurku, czy tam gdzie przyjdzie natchnienie?
Nie będę oryginalna, jeśli przyznam się, że nie rozpoczynam pisania książki bez kubka kawy z dużą zawartością mleka. Zdecydowanie lepiej pracuje mi się w ciszy, choć nie ukrywam, że jestem matką i zdarza mi się pisać w różnych warunkach, nie zawsze komfortowych (także w hałasie). Piszę o bardzo różnych porach dnia i wieczorami. Lubię spać, dlatego też nocami oddaję się w objęcia Morfeusza .
Jeśli chodzi o elementy stałe w procesie tworzenia powieści, to zdecydowanie najbardziej lubię pisać w zaciszu domowym. Nie jestem szczególnie związana z jakimś konkretnym meblem czy pokojem, ważne dla mnie jest to, abym była w swoim domu. W kwestii wyboru narzędzia pracy, jestem wierna nowoczesności i po prostu nie wyobrażam sobie pisania książki bez laptopa. Chylę jednak czoła tradycjonalistom, którzy przelewają myśli na papier.
Z natchnieniem bywa bardzo różnie i niestety nie pojawia się ono jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Piszę wtedy, kiedy pozwalają mi na to zasoby czasowe. Nie czekam na wenę, bo jest ona bardzo kapryśna. Najczęściej jest tak, że to ja odnajduję wenę, a nie ona mnie. Gdy pisałam moją powieść wielokrotnie zdarzały się dni, kiedy zasiadałam do pisania wyczerpana, w złym nastroju, bez żadnego pomysłu na stworzenie sensownego dialogu czy kontynuację fabuły, po czym po kilkunastu minutach bezowocnego wpatrywania się w klawiaturę, nagle wpadałam na jakiś genialny pomysł i pisałam nieprzerwanie przez dłuższy czas, jakbym była w jakimś transie. Ważne jest to, aby nie rezygnować z pisania tylko dlatego, że w danym okresie życia nie odczuwamy weny. Gdyby pisarze pisali tylko pod wpływem natchnienia, na ich powieści musielibyśmy czekać pewnie latami. Oczywiście pisanie nie powinno też być rodzajem przymusu, bo jakakolwiek presja prędzej zabije kreatywność aniżeli ją pobudzi.
W procesie tworzenia powieści istotne jest to, aby wprowadzić sobie odrobinę dyscypliny. Każdy z nas sam wie, ile czasu z czystym sumieniem jest w stanie poświęcić na pisanie książki. Z moim czasem bywa różnie, dlatego choć bardzo chciałam, nie udało mi się pisać mojej powieści każdego dnia. Kiedy jednak zasiadałam do laptopa, zawsze określałam długość czasu, jaki zamierzam poświęcić na pracę twórczą. Zwykle były to trzy godziny, które w pełni poświęcałam powieści. Zdarzało się, że w trakcie tych trzech godzin zapisałam kilka stron, innym razem zaledwie kilka zdań, ale miałam pewność, że powieść małymi krokami nabiera tempa.
9. Ewa Warcholińska
Czy według Pani pisanie może być „lekiem” na nieśmiałość lub osamotnienie?
Uważam, że pisanie może być skutecznym „lekiem” nie tylko na nieśmiałość i osamotnienie, ale także na wiele innych problemów, z którymi zmaga się człowiek każdego dnia.
Jako pracownik socjalny współpracuję z osobami uzależnionymi, niepełnosprawnymi, zmagającymi się z przewlekłymi chorobami, znajdującymi się w poważnych kryzysach życiowych, doświadczającymi zjawiska przemocy. Wiele z tych osób na pewnym etapie życia podejmuje decyzję o podjęciu terapii, której niejednokrotnie towarzyszy pisanie pamiętnika. Przelanie głęboko skrywanego bólu na papier ma w sobie cudowną, uzdrawiającą moc.
Jeśli chodzi o mnie, to nie traktuję pisania jako sposobu na uporanie się z trudnymi emocjami, a wręcz przeciwnie, praca twórcza ma na celu oddalić mnie od codziennych zmartwień, ma wzbudzać we mnie pozytywne skojarzenia i mobilizować do dalszego działania.
10. Emilia Walczak
Pięć przymiotników, które określają Pani książkę.
Nieprzewidywalna, Życiowa, Wzruszająca, Intrygująca, Nieszablonowa.
Źródło: Wywiad z Karoliną Wasilewską - Czytam Dla Przyjemności (czytamdlaprzyjemnosci.pl)