NARZECZONA BEZ ZOBOWIĄZAŃ
5. Nieszczęśliwa narzeczona
„Ludzie mogą sobie pomyśleć, że jesteśmy sobie bliscy.”
Uparł się, aby ją osaczyć? Czy też był to spisek obojga? Spacerowała po parku u boku swojego pana i podtrzymywała staruszkę, która powoli przebierała swoimi nogami po brukowanej alejce. Milecka zdawała się być z siebie bardzo zadowolona, uśmiechała się od ucha do ucha i kłaniała się każdej napotkanej osobie. Ludzie dziwnie im się przyglądali – pewnie wszyscy dobrze wiedzieli, kim byli ci wielcy państwo, którzy pokazywali się publicznie z damą wątpliwego pochodzenia. Wyglądała dobrze, prawie tak samo dystyngowanie jak jej państwo, lecz z pewnymi różnicami. Cieszyła się w tej chwili z faktu, że ma na dłoniach rękawiczki. Gdyby któraś dama dostrzegła, że nie ma na palcu pierścionka zaręczynowego, niewątpliwie puściłaby plotkę, że Drohojowski ma utrzymankę i jeszcze się z tym publicznie obnosi. Na samą myśl poczuła niesmak. „Nigdy nie posunęłabym się do czegoś tak niegodnego!” Póki miała na swoich dłoniach rękawiczki, nikt nie mógł zgadnąć, kim była dla tych dwojga.
Hrabina Milecka kazała podprowadzić się do ławeczki znajdującej się naprzeciwko dużej fontanny, która o tej porze roku jeszcze radośnie chlupała wodą. Elena nie śmiała zająć miejsca na ławce, gdy Drohojowski stał. Musiała przecież okazać mu szacunek właściwy jego tytułowi. On zaś nie miał zamiaru siadać, gdy w jego towarzystwie stała dama. Stali więc oboje naprzeciwko siebie i słuchali paplania cioci. Dostrzegłszy fotografa, który robił zdjęcia ludziom w parku, Walercia poprosiła swojego siostrzeńca, żeby go do nich przywołał.
– Chcę mieć pamiątkę – poprosiła, błagalnie uśmiechając się do Dalebora.
Elena widziała, że mężczyzna niechętny był tej prośbie krewnej, jednak pokornie spełnił jej życzenie.
– Państwo staną obok siebie, o tak… – mówił fotograf, gdy chwilę później ustawiał damę do towarzystwa obok hrabiego. – Starsza pani może siedzieć. Ale pan niech chociaż weźmie małżonkę pod rękę! – biadolił zgryźliwy, krępy czterdziestolatek. – I proszę się uśmiechnąć! To będzie pamiątka na całe życie!
Ujął jej dłoń, położył ją na swoim przedramieniu i już nie odsunął się, lecz zakrył jej drobną rączkę swoją szeroką, dużą dłonią i podtrzymał uścisk. Nie zaprzeczył, że łączy ich poważny związek. Poczuła się dziwnie, jakby ten nieznajomy arystokrata chciał objąć ją swoją opieką wbrew jej woli. Nie chciała tego, jednak dziś wyróżniał ją w sposób szczególny, okazywał wszelkie uprzejmości. Bała się, co pomyślą sobie ludzie, gdy rozniesie się po mieście wieść, że oto hrabia Drohojowski pozował do zdjęcia pod rękę ze służącą. Nie chciała być winna ujmie, która widniałaby na jego nazwisku, gdyby ktoś uznał ich za kochanków!
– Uwaga! Zaczynamy! Niech się państwo nie ruszają!
Stali tak dłuższą chwilę. Ciepło jego ręki czuła przez tkaninę jego surduta, podobnie jak temperaturę męskiego ciała, które ogrzewało ją swoją bliskością. I ta druga dłoń, co tak opiekuńczo nakrywała jej rączkę z góry; i do tego uścisk, który trwał nieprzerwanie… „Dlaczego nie zaprzeczył, że jesteśmy razem?” Nie ruszała się, tak jak kazał fotograf, i roiła w swojej głowie najróżniejsze scenariusze i powody jego zachowania.
Zapewne nie domyślała się, dlaczego artysta nazwał ją jego żoną. Skąd mogła wiedzieć, co powiedział temu człowiekowi?
– Proszę pana o zrobienie zdjęcia mojej cioci oraz małżonce – poprosił sprytnie fotografa. Chciał, żeby w mieście aż huczało od plotek na ich temat! Chciał, żeby zaczęto go kojarzyć z nią. Nieważne było to, że jest jedynie damą do towarzystwa. Od chwili gdy zdecydował, że jej pomoże, wszystko zaczął stawiać na jedną kartę.
Stała teraz obok niego, tak blisko jak prawdziwa żona, i musiała znieść jego dotyk. „Czy jest on jej niemiły?” Nawet nie mógł tego sprawdzić, gdyż musiał stać w miejscu, nie ruszając się. Chętnie postałby jeszcze dłużej w jej bliskości, trzymając tak czule jej dłoń, jednak fotograf w końcu pozwolił im się ruszyć.
– Och! Jak cudownie, moje dzieci! – mówiła podekscytowana ciotka Waleria. – Będzie taka piękna pamiątka! Dalciu, zapłać panu!
Niechętnie puścił jej dłoń, z przykrością żegnając się z jej dotykiem. „Czyż jeszcze kiedyś będzie mi dane jej dotknąć?” – pomyślał, wciąż czując na sobie wspomnienie jej uścisku. Podszedł do fotografa.
– Dziękujemy panu. Proszę o trzy odbitki i wysłanie ich na adres Willowa 4, do pani hrabiny Walerii Mileckiej. – Zapłacił mężczyźnie, po czym odwrócił się w stronę swoich dam. Teraz mógł dokładnie obejrzeć efekt swojego postępowania.
Dopiero teraz Elena poczuła, że jej policzki są rozgrzane skrępowaniem, które napełniło ją po same brzegi, gdy Dalebor stał tak blisko niej. Ciotka żywo gestykulowała i opowiadała, jak kiedyś portretowano ją w pięknych kreacjach u boku nieżyjącego męża, ale ona nie potrafiła się skupić na jej słowach. Spojrzała na swojego pana i wtedy po raz pierwszy dostrzegła w jego oczach czułość – nie potrafiła jej niczym wytłumaczyć. Szedł w jej stronę, nie odrywając od niej swoich zielonych oczu – zupełnie jakby nie widział świata poza nią. Spuściła głowę, aby ukryć swoje głęboko skrywane emocje, wzbudzone jego zachowaniem. „To niemożliwe. Pan hrabia nie mógłby się we mnie zakochać!” Na samą myśl odczuła mieszaninę uczuć, które przemknęły przez jej serce tak szybko, że nie zdążyła ich nazwać.
– A teraz idziemy na herbatę! Bardzo zmarzłam na tym spacerze. Wy się przynajmniej zagrzaliście od siebie, a ja! Jak ta kurka na ławce, sama… – żartowała się Milecka, spoglądając to na jedno, to na drugie. Aż serce się jej radowało, gdy słyszała i widziała, jak odważnie Dalebor zachował się względem Eleny. Te ukradkowe spojrzenia obojga, rumieńce na jej twarzy i czułość w jego oczach. „Tak, jeszcze chwila i będę sobie bardzo bliscy. Ale to dobrze, bo czasu jest mało! Jej zaręczyny lada chwila!”
***
Dalszy ciąg rozdziału na stronie autorskiej www.ecl-pisarja.pl -> https://ecl-pisarka.pl/index.php/2024/03/04/narzeczona-bez-zobowiazan-fragment-ksiazki/